...
Po dniu pełnym nowych zmagań i trudności dziękuję życiu za moje...nogi. Dziękuję, żę mogę iść, gdzie i kiedy chcę, że mogę podejmować się dalekich wędrówek, że potrafię zmobilizować się do „biegu” i stanąć o własnych siłach z upadku. Bo te właśnie nogi niosą mnie tam , gdzie serec chce być, to one dostarczają mej duszy tego co najważniejsze – przeżycia. Zginam kolana by dotknąć ziemi, pisaku na plaży, biegnę przed siebie w pogoni za czymś ważnym, staję by zatrzymać się na chwilę – spojrzeć wstecz by schwytać wymykającą mi się myśl i być silniejszą osobą z olbrzymią siłą. Ogarniam dziś myślami tych, którzy z różnych powodów nie mogą chodzić o własnych siłach, tych których nie dane zostało doświadczenie pozytywnego zmęczenia po ciężkim dniu wędrowania. A także myślę o tych, którzy dar swych nóg w ogóle nie dostrzegają i nie doceniają – marnują czas nie wychodząc z domu, czy też udając się do sklepu za rogiem, zamiast spacerkiem wybierają się autem. Największą krzywdą jaką można byłoby mi wyrządzić, to zabronić mi iść przed siebie, to uniemożliwić mi wędrować, czy nie pozwolić mi biec przed siebie. W snach bardzo lubię latać, rzadkie są te sny, ale są i wówczas rezygnuje ze swojego ludzkiego ciała, ogarniętego możliwością chodzenia, przybierając postać „ptaka”, by poczuć coś nadprzyrodzonego, że mogę już być wolna i w pełni decydować gdzie polecę. Już dziś w pełni mogę decydować o swoim życiu. Licznik naszych nóg, to nie ilość przespacarowanych w ciągu życia kilometrów, to te chwile słabości – kiedy nogi odmawiały posłuszeństwa, a my mimo tego szliśmy dalej, to te momenty, w których ból był tak wielki, że miało się czasami dość życia i wszystkiego wkoło. Bo gdy boli znaczy, że żyjesz! Wędrowanie to najpiękniejsze doświadczenie w życiu...
Dodaj komentarz