.....


31 lipca 2019, 18:58

...
Czasami boję się zapomnieć o tych czasach, kiedy byłam prawdziwa, otwarta na świat i wszystko, co ten świat ma do zaoferowania. Obawiam się, że z czasem nie pozostanie na mojej twarzy ślad czułości, szczerości i zaufania w ludziach.
Boję się przestać śnić, zacząć widzieć ludzi, utonąć w krzątaninie i nonsensach, zwanych „dorosłym życiem”. Obawiam się, że zacznę patrzeć na ludzi i uczucia jako na rzeczy, które mają swoją cenę. Boję się stracić to, dlaczego żyję - zdolność do odczuwania, cieszenia się, umiejętności ŻYCIA. Boję się przestać uśmiechać - i chodzić po ulicach z kamienną, nieruchomą maską zamiast twarzy. Obawiam się, że pewnego dnia, w moich oczach, światło, które inspirowało do tworzenia, kochania i zawisania nad tępością codziennego życia, zniknie na zawsze. Obawiam się, że zapomnę nazwiska i twarze tych, którzy wnieśli coś ważnego, miłego i jasnego do mojego życia. Ich oczy, słowa, ręce, zapach pójdzie w niepamięć. Obawiam się, że nigdy nie poczuję się tak samo jak po raz pierwszy: ani bólu, ani radości, ani miłości...boję się. Bo wiem. Wiem, że z każdym nowym czasem staję się trochę bardziej ostrożna, trochę mądrzejsza, trochę trudniejsza, trochę bardziej cyniczna...Boję się uczyć na błędach. Wszakże dzięki temu przychodzi obojętność.Nadchodzi wieczny sceptycyzm i widok z góry.I z tym, że coś jest cienkiego i światło we mnie odchodzi. Czułość odchodzi. Boję się stracić...siebie.
Tak, może być nowy i lepszy. Inni ludzie, imiona i twarze. Inni „kochają”, „wybaczają” i „ranią”. Ale coś będzie słabsze, coraz bardziej niedostrzegalne, a światło w oczach zostanie zastąpione blaskiem...a uderzenie serca nie ujawni moich prawdziwych myśli.
Sama...

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz